Second Life w nauczaniu
Sarah Robbins, Deb Antoine
Wywiad
Wywiad z Sarah Robbins, z Ball State University w Muncie Indiana, autorką książki nt. Second Life, przeprowadzony 26 września 2007 r., przez Deb Antoine, metodyka nauczania online w Office of Technology-Enhanced Learning, University of Illinois Springfield.
Deb Antoine: - Dlaczego zdecydowałaś się użyć Second Life do nauczania?
Sarah Robbins: - Prowadzę zajęcia od ponad dziesięciu lat, wykorzystując w nauczaniu zarówno metody tradycyjne, jak również e-learning. Używałam już takich systemów, jak Blackboard i On Course oraz aplikacji do zarządzania treścią, np. Drupal, aby zwiększyć zaangażowanie studentów w trakcie zajęć online, jednak żaden z nich nie działał wystarczająco dobrze. Po jakimś czasie zrozumiałam, że systemy używane na uczelniach różnią się znacząco od sposobu komunikowania się online, który zwykle stosują studenci. Młodzi ludzie korzystają na co dzień z MySpace, komunikatorów, Skype'a, gier wideo i RPG (MMORPG - Massive Multi-Player Online Role Playing Games). Pomyślałam więc, że jeżeli uda się stworzyć narzędzie, które zintegruje wszystkie sposoby komunikacji używane przez studentów oraz gdy zastosujemy je w edukacji, wówczas będziemy w stanie przyciągnąć i utrzymać ich uwagę oraz naprawdę wzmocnić aktywne uczenie się.
Gdy zaczęłam badać Second Life i zdałam sobie sprawę, że działa ono na zasadzie współpracy i uczestnictwa, oraz że są w nim wykorzystywane świetne narzędzia do tworzenia nowych rzeczy oraz awatary, będące sposobem na wyrażanie siebie, wydało mi się, że jest to doskonałe rozwiązanie. Klasa, którą uczę, miała już zdefiniowany zakres programowy, więc jedyne co musiałam zrobić, to zastanowić się, jak wykorzystać możliwości Second Life w poszczególnych punktach programu. Nie było to trudne. Przekonanie osób kierujących moim wydziałem, że mogę stosować SL w nauczaniu zajęło mi dwa dni. Kolejną barierą było znalezienie i wykupienie swojego miejsca w Second Life, ale i tu miałam dużo szczęścia. W Ball State University działa Centrum Projektowania Mediów (Center for Media Design), które prowadzi studia Middletown Media - byli oni już wcześniej zainteresowani Second Life, ale jak dotąd nie podjęli żadnych konkretnych działań. Zaproponowali mi kupno wyspy, na której mogłabym uczyć, a w zamian miałam ich informować o postępach i przekazywać im swoje spostrzeżenia. Tym sposobem dostałam się do SL.
- Miałaś więc wsparcie ze swojej instytucji?
- Tak. Byłam jedynym nauczycielem na uczelni, który kiedykolwiek słyszał o SL. Orientowałam się też najlepiej w technologiach i często pytali mnie, jak stosować IT w nauczaniu, uważali więc, że wiem, co robię. Gdy na zajęcia zapisało się 300 studentów, zrozumieli, że to co robię, jest słuszne.
- Co radzisz na początek, jeśli jakiś nauczyciel jest zainteresowany wykorzystaniem Second Life w dydaktyce?
- Z pewnością trzeba umieć posługiwać się różnymi narzędziami. Second Life to nie aplikacja, której można nauczyć się w tydzień, a już w kolejnym przedstawiać ją studentom. Nie wystarczy jedynie znać mechanizmy działania czy też wiedzieć, w którym miejscu kliknąć. Trzeba naprawdę zrozumieć kulturę sieci, jej możliwości, to jak ludzie używają internetu, w jaki sposób w nim żyją. W SL istnieje cały zakres zasad społecznych - tak naprawdę trzeba zintegrować się z nową społecznością.
Druga kwestia to umiejętność wykorzystania osób, które już są w SL, np. Stowarzyszenie Edukatorów Second Life (SLED - Second Life Educators) czy badaczy (SLRL - Second Life Researchers List). Trzeba uczestniczyć w wielu wydarzeniach, zadawać pytania, korzystać z zasobów, które są tam obecne. Ze wszystkich społeczeństw, w które się angażowałam, z Second Life współpracuje się najlepiej, jest najbardziej pomocne, wspierające, a przy tym wielodyscyplinowe i międzynarodowe, co należy wziąć pod uwagę, jeśli chce się uczyć w SL.
Trzecią rzeczą, na którą chciałabym zwrócić uwagę jest konieczność bycia przygotowanym na grupę defetystów. Osoby, które zajmują się nauczaniem z wykorzystaniem SL już od dłuższego czasu, postrzegają obecnie jako dominujący trend wzrost takiego negatywnego nastawienia. Osobiście nie wyobrażam sobie niewykorzystywania SL w nauczaniu. Trudno jest mi wyobrazić sobie myślenie, że nie jest to wspaniałe miejsce dla edukacji, ale wciąż są osoby (w szczególności wśród władz), które nie widzą w tym sensu i trzeba być przygotowanym na długie dyskusje, tłumaczenie, w jaki sposób SL działa itd. Istnieją naprawdę proste związki między SL a kształceniem, trzeba jedynie chcieć je dostrzec i wykorzystywać.
- Jak widzisz zastosowanie wirtualnych trójwymiarowych światów w edukacji?
- Sądzę, że powodem, dla którego światy wirtualne są obecnie tak powszechnie dyskutowanym tematem w edukacji, jest fakt, że mamy do czynienia z nową generacją studentów. Mają oni bardzo ścisłe wymagania co do edukacji, coraz więcej z nich płaci też za swoją edukację. Są wymagający i zostali wychowani w stylu życia wypełnionym mediami, w którym w jednym momencie pisze się pracę zaliczeniową, słucha muzyki i ogląda telewizję. Wiemy, że są oni spragnieni kontaktów przez sieć, lubią komunikować się z ludźmi i używać do tego wielu różnych narzędzi. Zauważamy wszystkie trendy dotyczące dobrowolnej nauki i komunikacji. Musimy też być świadomi wymagań studentów i zmian w stylu życia, które wpływają na edukację. Wirtualne światy to zaledwie jeden symptom. Powodem, dla którego lubię Second Life jest fakt, że ma ono elementy gry, elementy symulacji, rozwiązania znane z Sim City, komunikator, czat, oraz że istnieje wiele podobieństw do innych narzędzi sieciowych, a wszystkie one są wkomponowane w SL. Myślę, że niedługo powstaną środowiska podobne do SL, lecz jeszcze bardziej zintegrowane - np. umożliwiające surfowanie po internecie, będąc jednocześnie zalogowanym w wirtualnym świecie, albo wspólne edytowanie tekstu. Jeśli odniosą one sukces, będą musiały oferować jeszcze więcej zasobów i rozwiązań, stając się czymś w rodzaju supermarketu, a nie jedynie jednousługowym rozwiązaniem. Kolejną ekscytującą rzeczą jest, jak sądzę, fakt, że SL przełamuje zamknięte środowiska edukacyjne. Gdy nauczyciele wchodzą w takie wirtualne środowisko, jak SL, chętniej współpracują z ludźmi spoza swojego wydziału czy obszaru naukowego, a może również spoza uczelni czy nawet kraju. Studenci są teraz bardziej międzynarodowi, mają przyjaciół na całym świecie i kontaktują się z ludźmi, których nigdy wcześniej nie spotkali, a w szkolnictwie - odwrotnie - pozostaje się w wyizolowanym świecie własnej dyscypliny. Używanie wirtualnych środowisk może więc w większym stopniu zmienić styl uczenia niż działanie na uprzywilejowane miejsca szkolnictwa, takie jak klasa, w której jesteśmy jedynie kilka godzin w tygodniu.
- Jak oceniasz dostępność Second Life? Dla zwykłego studenta z laptopem jest to nieco trudne. Jak popierać korzystanie z SL, skoro nasi studenci nie mają odpowiedniego sprzętu?
- Na początku mieliśmy podobny problem, wolniejsze łącza na uczelniach czy stare komputery oparte na DOS-ie, ale udało nam się dostosować infrastrukturę. Z dnia na dzień zasoby stają się coraz tańsze i szybsze. Wymagania SL nie są z założenia rosnące, a infrastruktura na uczelniach będzie się zmieniać na lepsze. Problemu infrastruktury nie uważam za argument przeciwko SL, gdyż większość moich studentów miała już na początku zajęć wystarczająco dobre komputery. Faktycznie, nasze laboratorium nie spełniało wymogów SL - pracuję na Wydziale Anglistyki i nasze komputery są przystosowane do przetwarzania słów oraz wyszukiwania i nie posiadają dobrych kart graficznych. Jednak gdy rozmawiałam ze studentami, mówili: Mój sprzęt obsługuje to dobrze. Przerzuciłam sprawy związane z technologią na studentów. W tradycyjnym nauczaniu student jest odpowiedzialny za posiadanie podręczników, tutaj - za takie zaadaptowanie sprzętu, aby móc korzystać z aplikacji. Miałam naprawdę wielu studentów w Second Life i nie było przypadku, w którym nie potrafiliby sobie poradzić z jakąś kwestią. Sądzę też, że korzyści z SL nie są największe, jeśli wszyscy studenci siedzą w jednym laboratorium. Jeśli chcemy używać SL dla potrzeb e-learningu, dla rozproszonych użytkowników, wówczas nie potrzebujemy laboratorium, lecz studentów z własnymi komputerami, którzy potrafią je obsługiwać, a takich jest coraz więcej.
- Czy możesz opowiedzieć, w jaki sposób dostosowałaś swoją klasę do potrzeb Second Life?
- Moje klasy to hybrydy - raz uczę w sposób tradycyjny, raz w Second Life. Zdecydowałam się na takie rozwiązanie, bo SL było dla mnie, a także dla studentów, nowością. Nie byłam więc gotowa całkowicie przenieść edukacji do SL. Chciałam zachować margines bezpieczeństwa w postaci spotkań tradycyjnych, w razie ewentualnych problemów. Gdybym uczyła teraz, a nie uczę, gdyż kończę moją pracę doktorską, zdecydowałabym się na całkowite przejście do SL, bo dobrze je rozumiem i czuję, że można by to zrobić. Jestem wykładowcą metodyki prowadzenia badań służących do pisania prac naukowych. W każdym roku odbywa się ok. 90 edycji tego kursu. Studenci muszą w trakcie zajęć przeprowadzić badania i opisać je, więc często są wysyłani na prowadzenie obserwacji w różnych miejscach. Muncie nie jest zbyt dużym miastem i wziąwszy pod uwagę 90 edycji z 25 studentami za każdym razem - studentami, którzy pytają każdą organizację non-profit, firmę, organizację: Czy możemy przyjść i przeprowadzić u Państwa badania? może to być faktycznie męczące. Second Life jest świetnym rozwiązaniem - mamy dostęp do społeczności, które nigdy nie były i nie są obecne w Muncie. Wielu studentów zdawało sobie sprawę, że jedynym czasem, który mają do dyspozycji na wywiady są wieczory, a wówczas firmy są już zamknięte. Jednak w Second Life, życie toczy się 24 godziny na dobę i zawsze są w nim ludzie. Studenci ogromnie skorzystali na tym rozwiązaniu.
Sądzę też, że wielu studentów tradycyjnej wersji kursu wymyślało swoje wywiady, gdyż pokonanie lęków przed wywiadami z osobami, których nie znają, podczas gdy sami dopiero uczą się prowadzić badania, było dla nich zbyt trudne. Wybierając osoby do wywiadów w sieci, studenci byli dużo odważniejsi niż ich rówieśnicy w klasach. Podsumowując, wyniki kursu online były dużo lepsze od wyników spotkań tradycyjnych, przy zachowaniu tego samego programu zajęć.
- Co było najbardziej wzbogacającym doświadczeniem z Second Life?
- Powiedziałabym, że było to przekazanie władzy studentom. Gdy stoi się przed klasą w tradycyjnej sali wykładowej, ma się poczucie władzy i przywództwa, którego nie oddaje się studentom. Wiemy, że nie tak powinno to wyglądać, ale to rutyna, w którą łatwo się wpada, a dla studentów równie łatwo jest siedzieć i jedynie odbierać przekazywaną wiedzę. To prosta i pasywna rola, jednak model ten nie działa w przypadku Second Life. Studenci nie mogą po prostu siedzieć i słuchać. Ich avatary będą się (wizualnie) osuwać, upadać. W SL udało mi się sprawić, że młodzi ludzie zaangażowali się we własną naukę. Rozpoczął się wspaniały dialog - ja mówiłam: Musimy dziś na zajęciach osiągnąć te trzy cele, w jaki sposób chcecie to zrobić?, a oni podawali na to sposoby, o których nigdy bym nie pomyślała. W ten sposób ja nauczyłam się, jak być lepszym nauczycielem, a oni nauczyli się odpowiedzialności za swoją naukę. Pod koniec semestru mówili mi: Mam zamiar założyć bloga i kontynuować taką pracę, bo naprawdę mnie to zainteresowało. Ciągle też robili coś poza klasą, nawet jeśli ich o to nie prosiłam. Było to bardzo motywujące, widzieć ich zaangażowanie i formowanie się społeczności studenckiej, gdy wspólnie wykonywali jakąś pracę poza zajęciami.
- Jesteś współautorką książki o Second Life. Jaki jest jej tytuł?
- Second Life dla idiotów (Second Life for Dummies) ma się ukazać w grudniu 2007 r. i będzie świetnym prezentem gwiazdkowym. Staraliśmy się odpowiedzieć na wszystkie pytania znalezione na liście dyskusyjnej SLED (SL Educators). W porównaniu do innych autorów książek nt. SL mieliśmy dużo szczęścia, bo jesteśmy częścią społeczności, do której wciąż dochodzą nowi ludzie - nie tylko akademicy, ale także studenci. Przejrzeliśmy dokładnie archiwum SLED, aby zidentyfikować najbardziej powszechne problemy i upewnić się, że odnieśliśmy się do nich w książce. Chcieliśmy stworzyć coś, co pomoże ludziom pokonać bariery. Wśród ponad 9 milionów założonych kont, jest jedynie 1,5 miliona regularnych użytkowników. Co stało się z pozostałymi milionami? Niektórzy z nich być może nie są zainteresowani SL, ale sądzę, że wiele osób ma problemy z poruszaniem się po wirtualnym środowisku, nie posiada dokładnych wskazówek oraz wytyczonych celów, a to staje się przeszkodą w używaniu narzędzi SL. Mamy nadzieję, że nasza książka sprawi, że wiele osób zaangażuje się w Second Life
Dziękuję za rozmowę
Dodaj do: Facebook Wykop Twitter.com Digg.com
Komentarze
Nie tylko zagraniczne uczelnie prowadzą...
autor: Anna Derkacz,
...
autor: Gość e-mentora,
Myślę, że już niedługo wyjdzie książka omawiana w tym...
autor: Piotr Bołtuć,
Pomysł nie taki nowy, dziesiątki uczelni, w tym Harward,...
autor: Gość e-mentora,
Bardzo ciekawy artykuł, a jeszcze ciekawszy - pomysł wykorzystania...
autor: Gość e-mentora,