Nauczanie zdalne vs nauczanie online czyli e-learning
Maria Zając
Do napisania tego postu skłoniły mnie, podejmowane przez autorów artykułów zgłaszanych do e-mentora, próby wyjaśniania – często z zastosowaniem osobliwej ekwilibrystyki słownej – czym różnią się opisywane przez nich zajęcia online od e-learningu. Podobny problem pojawił się również w dyskusji na forum członków SEA (Stowarzyszenia E-learningu Akademickiego), m.in. w kontekście certyfikacji e-nauczycieli. Ostatnio słysząc od kolejnego autora, że przedstawia zajęcia online, a nie e-learning zapytałam, co dokładnie ma na myśli. W odpowiedzi usłyszałam, że w zajęciach online „jestem ze studentami, spotykamy się online” a w e-learningu wszystko jest nagrane wcześniej, „mnie tam nie ma”. Był to pewien skrót myślowy, gdyż w rzeczywistości nauczyciel kontaktował się ze studentami mailowo, a więc w pewnym sensie „był obecny”, jednak wszystko wskazuje na to, że w 2020 roku nastąpiło dość nieoczekiwane rozdzielenie pojęć, które wcześniej były synonimami. Po okresie nauczania zdalnego spowodowanego pandemią wśród polskich nauczycieli panuje przekonanie, że nauczanie online to zajęcia synchroniczne, najczęściej wykład (!), a e-learning to zajęcia asynchroniczne, w oparciu o materiały opracowane i nagrane wcześniej, a następnie udostępniane studentom wraz z instrukcjami i zadaniami, które oni wykonują i przesyłają nauczycielowi za pośrednictwem platformy e-learningowej. W skrócie (i w dużym uproszczeniu) uznaje się, że „nauczanie online jest realizowane na Teamsach lub Zoomie” a e-learning na dedykowanej platformie.
Inaczej wygląda sytuacja w krajach anglojęzycznych, w których na określenie nauczania realizowanego online w okresie lockdownu zaczęto używać nowego terminu emergency remote learning, który opisywał tę nową rzeczywistość edukacyjną. Dlaczego go dodano? Dla podkreślenia, że edukacja działa „w trybie awaryjnym”, że nauczyciele nie będąc przygotowani do nauczania online (a jak pokazała rzeczywistość problem ten wystąpił w wielu krajach świata, w tym również w USA, gdzie udział edukacji online, zwłaszcza w kształceniu akademickim, jest stosunkowo duży) starali się prowadzić nauczanie tak, jakby nadal byli w klasie z uczniami/studentami tzn. synchronicznie, dokładnie w tym samym wymiarze czasowym i takiej samej formie.
Natomiast w Polsce, w oficjalnych dokumentach, a w ślad za tym i w mediach, pojawiło się nauczanie zdalne używane wymiennie z terminem nauczanie online. Zabrakło odpowiednika słowa emergency, choć w tym kontekście jest ono kluczowe. Nie dziwi zatem, że pojawiły się próby odróżnienia nauczania w okresie pandemii od wcześniej stosowanego e-learningu. W praktyce jednak problem jest o wiele bardziej złożony i chcąc przygotować nauczycieli oraz uczniów i studentów na podobne sytuacje „awaryjne” w przyszłości warto go przeanalizować i opisać dokładnie. Natomiast w ramach tego krótkiego postu postaram się zasygnalizować kilka aspektów, o których warto pamiętać myśląc o nauczaniu online.
Moim zdaniem istota definicji e-learningu jako formy nauczania na odległość z wykorzystaniem technik informacyjno-komunikacyjnych, w tym sieci internet, bez bezpośredniego kontaktu nauczycieli i studentów nie uległa zmianie. Zajęcia mogą być realizowane zarówno synchronicznie, jak i asynchronicznie.
Zmieniły się natomiast warunki realizacji takich zajęć i to z dwóch powodów:
1. dostępne są liczne aplikacje wspomagające pracę tak nauczyciela, jak i studentów – w tym umożliwiające współpracę zdalną i realizację wspólnych projektów;
2. inne są oczekiwania społeczne wobec edukacji - zarówno ze strony pracodawców jak i uczących się. Konieczność uczenia się przez całe życie jest już faktem, zatem niezbędne staje się przygotowanie uczniów i studentów, aby rzeczywiście potrafili samodzielnie poszerzać swoją wiedzę i umiejętności, a do tego potrzebny im jest nie wykład, lecz rozwijanie kompetencji jak się uczyć. Istotne jest także nabywanie tzw. kompetencji miękkich, wśród których najczęściej wymienia się umiejętność współpracy, efektywnej komunikacji, zarządzania czasem. Zatem zajęcia szkolne i akademickie powinny służyć rozwijaniu tych kompetencji. Można to uzyskać zarówno pracując zdanie jak i na kampusie. I nowoczesne zajęcia online, czyli e-learning powinny te zmiany uwzględniać. W konsekwencji potrzebne jest nowe/odmienne podejście do sposobu przekazywania wiedzy oraz weryfikacji i oceny nabytych umiejętności.
Uważam, że warto dążyć do redukcji liczby wykładów online (tak w trybie synchronicznym, jak i asynchronicznym) na rzecz samodzielnej pracy studentów. Przy aktualnej obfitości zasobów informacyjnych w internecie znacznie lepszym sposobem wspierania studentów w zdobywaniu wiedzy jest uczenie ich jak selekcjonować i weryfikować dostępne informacje niż przekazywanie im wyselekcjonowanych treści w ramach wykładu.
Przemyślenia wymaga również kwestia sprawdzianów i egzaminów. Testy realizowane na odległość od wielu lat budziły i nadal budzą dużo emocji oraz kontrowersji. Myślę, że zamiast poświęcać czas na debaty o tym, jak zabezpieczyć się przed nieuczciwością niektórych studentów oraz jak uniknąć „śledzenia potencjalnych podejrzanych” poprzez systemy nadzorujące egzaminy (proctoring tools) warto zastanowić się jak inaczej weryfikować wiedzę i umiejętności studentów. A jedną z opcji jest powiązanie realizowanych zadań, tudzież projektów z rzeczywistymi problemami, które wymagają rozwiązania (w otoczeniu, zaprzyjaźnionej firmie, lokalnej społeczności). Warto pomyśleć o tych zmianach już teraz i zacząć je wdrażać niezależnie od pandemii. Praktyka pokazała, że ci nauczyciele, którzy już wcześniej stosowali rozwiązania alternatywne w stosunku do wykładów i testów bez większych perturbacji przenieśli zajęcia do przestrzeni online w sytuacji lockdownu.
Zatem reasumując, o jakości e-learningu czyli nauczania online nie decyduje ani synchroniczność zajęć lub jej brak, ani też to, czy mamy wcześniej nagrane wykłady – decydują natomiast zastosowane formy i metody pracy ze studentami. Bowiem one wpływają na to, jak skutecznie wdrożymy uczniów i studentów do samodzielnego poszerzania wiedzy i kompetencji.
Data dodania: 28.06.2021
Dodaj do: Facebook Wykop Twitter.com Digg.com
Maria Zając
Inne wpisy autora:
- » Nick Shackleton-Jones – edukacja to nie uczenie się
- » Gdy student może wybrać czego chce się uczyć …
- » Nauczyciel przyszłości pilnie poszukiwany
- » Na fali zmian – czym różni się TDP od LXP i LMS?
- » ♫Twelve days of Christmas♫ i nauczanie zdalne
- » Ostatni wykład
- » Czy możliwy jest „reset” edukacji?
- » Kursy typu HyFlex – możliwości i wyzwania
- » Jak oceniać wspólnie ze studentami
- » Sesja tuż-tuż…
- » Siedemnaście lat polskiej e-edukacji z perspektywy czasopisma e-mentor
- » (Nie) Bezpieczni w sieci - konkurs dla NGO na najlepszą kampanię edukacyjną
- » Tony Bates online - dwa spotkania i dwa ważne tematy
- » Wymuszona zmiana - gdzie szukać pomocy
- » Nauczanie online - zamieszanie terminologiczne
- » Makerspace w Wadowicach
- » Students’ Science Expo – łączy nas nauka - 3.10.2018 Wrocław
- » The Case Against Education
- » Just Join IT: polscy programiści na świecie
- » Kursy MOOC jako część edukacji formalnej
- » Cloud Academy
- » Mam certyfikat MOOC i co dalej?
- » Open Education: International Perspectives in Higher Education - recenzja książki
- » Ruch na rzecz wolnego dostępu do publikacji naukowych
- » Świąteczny MOOC
- » Magia technologii?
- » Gra w edukację i profile graczy
- » Szkoła inżynierów czyli latająca miotła czarownicy zamiast lekcji kaligrafii
- » Zawody przyszłości - konsultant ds. prywatności, menedżer cyfrowej śmierci a może chirurg pamięci?
- » Nieoczekiwana zmiana miejsc?
- » 3F > 3Z?
- » Szkoła bez sal, klas i przedmiotów – szkoła przyszłości?
- » Masowe kursy otwarte integralną częścią edukacji formalnej?
- » Dla kogo jest MOOC?
- » Trzecia fala czyli masowe otwarte kursy online na uniwersytetach
- » Zotero – bibliografia zawsze pod ręką
- » Counselor, tutor i profesor
- » E-learning, innowacje i KRK a zasada Hipokratesa
- » World Bank e-Institute
- » Ja też chcę na Stanford