Nieoczekiwana zmiana miejsc?

Maria Zając

W znanym filmie Johna Landisa[1], od którego zapożyczyłam tytuł niniejszego wpisu zmiana miejsc jest wynikiem kaprysu dwóch znudzonych multimilionerów, którzy kłócą się o to czy środowisko dorastania determinuje przyszłość człowieka. W wyniku podjętej przez nich intrygi Billy Ray Valentine  – złodziejaszek ze slumsów oraz Louis Winthorpe III – dobrze zapowiadający się młody biznesmen nieoczekiwanie zamieniają się miejscami, co naturalnie wywołuje w ich życiu sporo zawirowań. Z czasem obaj odnajdują się w nowej roli i wspólnie opracowują plan zemsty. I znów następuje zmiana ról – autorzy intrygi nieoczekiwanie stają się jej głównymi adresatami.

 Dlaczego na blogu o edukacji przywołuję ten właśnie film? Bynajmniej nie dlatego, że chcę tutaj analizować związki pomiędzy życiowym sukcesem a środowiskiem i wychowaniem. Skojarzenie pojawiło się w związku z zamianą ról, o której przeczytałam na stronie internetowej poświęconej iSchool Initiative.

 Zacznijmy jednak od początku czyli od … gwiazdkowego prezentu. Travis Allen, wówczas siedemnastolatek, dostał od rodziców w prezencie iPhone i chciał go wykorzystać w szkole do robienia notatek ale nauczyciel zabronił mu, uważając że jest to zabawa i marnowanie czasu. „Zabawka” została zarekwirowana przez nauczyciela i rodzice musieli zgłosić się po nią do szkoły. Rozgoryczony nastolatek postanowił udowodnić nauczycielom, że urządzenia mobilne takie jak smartfony i tablety mogą być efektywnie wykorzystywane w szkole. A nawet więcej - że są – jak jest przekonany – niezbędnym elementem współczesnej edukacji. Opublikowane przez Travisa na YouTube[2] nagranie video, w którym opowiada jak zamierza zrewolucjonizować amerykańską edukację przy pomocy technologii mobilnych, wywołało duże zainteresowanie, szczególnie wśród uczniów. Autor pomysłu otrzymał od rówieśników wiele maili potwierdzających, że uczniowie faktycznie oczekują od nauczycieli istotnych zmian w podejściu do sposobu kształcenia. Poparcie to zachęciło Travisa Allena do utworzenia uczniowskiej inicjatywy typu non-profit, której misją jest ukazywanie jak technologie mobilne mogą pomóc lepiej przystosować edukację XXI wieku do potrzeb współczesnych uczniów. Nie bez racji Allen (obecnie już student Kennesaw State University) założył, że w pierwszej kolejności działania „uświadamiające” należy skierować do nauczycieli. Zaczął więc organizować warsztaty, podczas których członkowie jego zespołu, studenci tej samej uczelni, pokazywali nie tylko jak posługiwać się tabletem czy smartfonem ale przede wszystkim, w jaki sposób wykorzystać te urządzenia do zdobywania nowej wiedzy i umiejętności, czyli po prostu do uczenia się, a także do uczenia innych. Tak powstała inicjatywa o nazwie iSchool, jej oficjalny początek odnotowano w 2011 roku, a już w roku kolejnym zespół ogłosił Digital Learning Revolution i wyruszył w trasę po Stanach Zjednoczonych, proponując edukację mobilną w dosłownym znaczeniu. Specjalnie przystosowany autobus służy równocześnie za mieszkanie dla zespołu, jak i za salę, w której przeprowadzane są warsztaty, poświęcone edukacyjnym zastosowaniom technologii mobilnych. O skali popularności tego przedsięwzięcia może świadczyć mapa trasy jaką pokonali pasjonaci z iSchool podczas tegorocznej DLR Tour [3], a opublikowane nagrania wideo[4]  z  warsztatów potwierdzają zaangażowanie uczestników.

 

Co ma wspólnego wspomniany film z inicjatywą iSchool? Niekoniecznie chodzi tutaj bezpośrednio o „chłopaka ze slumsów” i „dobrze zapowiadającego się biznesmena” (choć Travis pewnie ma szanse nim zostać ;-)). Ważna jest natomiast analogia do tych, „którzy decydują” i tych, którzy „muszą słuchać”. Współczesny uczeń coraz częściej jest zainteresowany decydowaniem o własnej edukacji – o tym czego i jak się uczy. A inicjatywa iSchool pokazuje, że uczeń może także skutecznie uczyć nauczyciela ;-)

 

Zmiana ról może się pojawić w sposób nieoczekiwany jeżeli nie będziemy starać się na nią przygotować. Studenci wcale nierzadko mają w wybranym obszarze wiedzę większą niż nauczyciel. To dość naturalne zjawisko jeżeli wziąć pod uwagę, że na ogół każdy z nas chętniej zgłębia problem, który go fascynuje. Praktyka dowiodła niejednokrotnie, że studenci potrafią przeprowadzić ciekawe zajęcia dla koleżanek i kolegów, jeżeli tylko wiedzą że zostanie to odpowiednio docenione. Warto zatem pozwolić im podzielić się wiedzą, którą zdobyli samodzielnie  – zaistnieć, a nawet zabłysnąć na tle grupy. Nie bójmy się „zamiany miejsc” – lepiej dać na nią świadome przyzwolenie wtedy gdy jeszcze możemy decydować o warunkach, w jakich się odbywa, niż pozwolić na to, aby nas zaskoczyła – wtedy możemy już zupełnie nie mieć wpływu na rozwój sytuacji.

 

 A może ktoś z czytelników tego bloga zechce się podzielić swoimi doświadczeniami wynikającymi z zamiany ról? Zapraszam :)

 

 I jeszcze jedna refleksja – odwiedzając zagraniczne serwisy internetowe poświęcone edukacji łatwo można zauważyć, że na wielu z nich temat wykorzystania urządzeń mobilnych w pracy z uczniami i studentami poruszany jest bardzo często. Przy czym widać dość istotną zmianę podejścia w toczących się debatach – coraz rzadziej pojawia się pytanie o to, czy warto stosować np. iPady w szkole, jego miejsce zastępuje natomiast pytanie o to jak ich używać (i innych podobnych im urządzeń) aby edukacja faktycznie spełniała oczekiwania uczniów. Pomysłów jest coraz więcej ale … serwisy, o których mowa na ogół są angielskojęzyczne i przez to często mało przydatne dla polskich nauczycieli. Czy potrzebujemy zatem naszego rodzimego Travisa?



[1] Trading places (Nieoczekiwana zmiana miejsc), John Landis, 1983

[3] Więcej o wyprawach organizowanych w ramach DRL oraz o całej inicjatywie można przeczytać na stronie http://ischoolinitiative.org/

Data dodania: 15.06.2013

Komentarze do wpisu:

Bardzo ciekawy wpis! Amerykańskie blogi edukacyjne, które ja subskrybuję, w całości praktycznie są poświęcone wykorzystaniu technologii mobilnych i internetowych w edukacji. Warto chyba brać z nich przykład ..

Maria Zając

Inne wpisy autora: